wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 3.

 Rozdział 3.
Ostatni raz przygładziłam swoją beżową spódniczkę i przeczesałam palcami rude włosy. Zapukałam w drzwi od gabinetu profesora Slughorn'a. Usłyszałam kroki, od kluczanie zamków i piskliwy, ale bardzo donośny głos. Uśmiechnęłam się, a po chwili moim oczom ukazał się nauczyciel  eliksirów.
- Dobry wieczór panie profesorze.- przywitałam się grzecznie.
- Witaj Lily. Jak miło cię widzieć, moja droga.
- Mnie również, profesorze.
Zaprowadził mnie do stołu stojącego na samym środku pokoju. Przykryty był białym obrusem, a nad nim lekko lewitowały niewielkie puchary z lodami karmelowymi.
Siedziała przy niej pewna grupka uczniów Hogwartu, których profesor sobie naprawdę ceni. Wśród niej zauważyłam Olivera i Remusa. Krukon, jak tylko mnie zobaczył oblał się rumieńcem, zakrył twarz dłonią i zaczął rozmawiać z kolegą. Zmarszczyłam brwi i przysiadłam koło Remus. Chłopak uśmiechnął się do mnie i wskazał na mojego przyjaciela, o ile mogę go jeszcze tak nazywać.
- Nie wiem. A ty czemu nic nie powiedziałeś, że tutaj będziesz?
- A co miałem się chwalić?
- No pewnie.
- Dzięki Evans, chyba za bardzo mnie porównujesz do James'a.
- Nie wcale nie. Ja wiem, że ty jesteś inny.
- Dziękuję, za miłe słowa.
Pomiędzy Remusem, a Oliverem było jeszcze jedno wolne miejsce. Spojrzałam na nie zdziwiona, czyli ktoś już sobie odpuścił pierwsze spotkanie klubu ślimaka ? Chwyciłam łyżkę i zatopiłam ją w lodach. Wpakowałam sobie porządną porcję do buzi i wpatrywałam się w Olivera.
- Cześć Remus.- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, a przed nami stała śliczna brunetka z piwnymi oczami. Chłopak się do niej uśmiechnął i pokazał miejsce obok siebie. Dziewczyna zmierzyła mnie z politowaniem, na co uniosłam do góry jedną brew. Lupin  się zaśmiał.
- Lily, poznaj Melissa Jones. Melisso poznaj Lily Evans.- przedstawił nas sobie.
Dopiero teraz dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy i posłała przepraszające spojrzenie. Dobra teraz to ja już mam omamy...
- Cześć.- powiedziałam, prawie wypluwając całą zawartość swojej gęby na... na... no właśnie z jakiego ona domu jest ?
- Cześć.
Wytarłam usta serwetką i Uśmiechnęłam się.
- Jesteś z ?- mruknęłam.
- Ravenclawu. Jestem prefektem. A ty jesteś Gryfonką, tak Remus i Jess dużo mi o tobie opowiadali.- zaśmiała się.
- Serio?- pisnęłam.- Bo oni o tobie nic mi nie powiedzieli.
W głębi wiedziałam, że Melissa jest naprawdę fajną dziewczyną, ale z  drugiej strony poczułam niemiłe ukłucie, kiedy wspomniała mi o Jess, o mojej przyjaciółce, która nawet nie raczyła mi powiedzieć coś o Krukonce siedzącej teraz koło mnie.
Zmierzyłam Remusa, a ten powoli zaczął się zsuwać pod stół.  Wiedziałam, że nie cierpi jak zaczynam mu wywiercać spojrzeniem dziurę w brzuchu. Zaśmiał się nerwowo i poprawił swój kołnierz.
- No bo widzisz ten no. Poznaliśmy się z Mel w bibliotece, jak razem z Jessicą odrabialiśmy pracę na historię magii.
- Zaraz czekaj. Ty razem z Jess ?- uśmiechnęłam się.
- Daj sobie spokój, tylko sobie pomagaliśmy.
- Jasne, a ja jestem królowa Kleopatra.
- Kto?
- Nie ważne. Miło mi cię poznać Melisso.- podałam jej dłoń, którą dziewczyna chętnie uścisnęła.
- Mnie również Lily.
Jeszcze raz pokazałam swoje białe zęby do dziewczyny i wróciłam do swojego deseru.
- O Malisso. Jak miło cię widzieć.- dobiegł mnie tak dobrze znany głos.
- Cześć Oliver, jak się masz?
I reszty już nie słyszałam. A to skończony śmieć. Dajcie mi go tutaj, to go przerobię na warzywną papkę!
- Tak więc. Dzieciaczki może opowiecie jak wam minęły wakacje. Może zaczniesz Remusie.- uśmiechnął się profesor, a ja o mało co się nie zakrztusiłam.
- Wakacje, minęły naprawdę przyjemnie profesorze. Spędziłem trochę czasu z przyjaciółmi, z rodzicami i takie tam.
- Oczywiście. A tobie panno Jones ?
- Bardzo dobrze profesorze. Było naprawdę świetnie, a zwłaszcza jak jeszcze pogoda dopisywała.
- No tak, a możesz nam powiedzieć, czym zajmują się twoi rodzice w świecie mugoli.
- To znaczy mama jest wykładowcą na uniwersytecie politologicznym, a tata jest chirurgiem.
- Naprawdę, a czym się zajmuje taki chirurg ?
- To coś takiego jak uzdrowiciel u nas.
-  Och, rozumiem. A tobie Jenkins ? Nie wiem czy wiecie, ale to właśnie jego prababka wynalazła Amortencje, czyli eliksir miłości. Utrzymujecie z nią jeszcze kontakt ?
- Oczywiście psorze. Babcia mieszka z nami. Rodzice boją się ją już zostawić samą. Wie pan ostatnio jak tak było to zmieniła kota w krokodyla.
- Mam nadzieję, że nic jej się nie stało?
- Nie skądże, całe szczęście, że tata w samą porę przyjechał aby ją zabrać do nas na obiad.
- Tak faktycznie.
***
- No dziękuję, wam za spotkanie dzieci.- uśmiechnął się pogodnie nauczyciel eliksirów i zaprowadził nas do wyjścia.
Razem z Remusem ruszyliśmy w stronę portretu Grubej Damy. Byliśmy już na czwartym piętrze kiedy usłyszałam śmiech dobiegające zza zakrętu. Odwróciliśmy się, a ku nam szła grupka Gryfonów. Tak dobrze znana całemu zamkowi. James Potter oczywiście szedł na jej przedzie z szelmowskim uśmiechem. Prychnęłam i zaczęłam wyłapywać pośród nich Amy i Jessicę.
Blondyna szła razem z Syriuszem trochę do tyłu, a czarnowłosa uśmiechnęła się promiennie na widok Lunatyka. Ręce mi opadają. Naprawdę ?! Dlaczego akurat teraz Oliver musiał się ode mnie odwrócić ?!
- Dlaczego chodzicie o tak późnej godzinie po korytarzach Hogwartu?- spytałam.
- Spokojnie Evans, przecież nie ma jeszcze ciszy nocnej.
- Za dziesięć minut będzie.- odgryzłam się.
- Tej, gołąbeczki, może jednak przestaniecie się kłócić.- zaśmiał się Black.
Zmierzyłam go od góry do dołu i parsknęłam niepohamowanym śmiechem. James uczynił podobnie i też kulił się ze śmiechu.
- Że ja... Ja z Evans?- krztusił się.
- A ja... z... z Potterem?- wydusiłam z siebie.- Syriusz ile dzisiaj piwa kremowego wypiłeś?- podeszłam do niego i przyłożyłam dłoń na jego czole.
- Pewnie, wiecie co?! Czuję się wyśmiany.- powiedział udając obrażonego.
- Przepraszamy Łapko.- powiedziałam razem z okularnikiem.
Spojrzeliśmy na siebie i znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Chodźcie już może lepiej do Pokoju Wspólnego.-  znowu powiedzieliśmy równo.
- Dobra, to się robi coraz dziwniejsze.- znowu.- Nie szalej.- i kolejny wybuch śmiechu.
- Przyznać się kto rzucił na nas jakiś urok?
- Żadne Lily.
- Idziemy, musimy się wyspać.- parsknęłam.
- Idziesz jutro na nabory do drużyny quidditcha?- spytał Potter.
- Jutro są nabory?
- Tak. To co idziesz? Możesz mi trochę pokibicować.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Pomarzyć sobie możesz.
- No wiesz co. Jak tak możesz?
- Ot tak, po prostu, bo mi się podoba.
- Nie dobra Lilcia.
- Lilcia?- zdziwiłam się.
- A co już nie można cię jakoś inaczej nazwać?- zaśmiał się.
- Można, ale ty zawsze na mnie mówisz Evans.
- To dzisiaj powiedziałem Lilcia. Densaugeo.- powiedział hasło, a Gruba Dama otworzyła nam przejście.
Przelazłam przez dziurę w portrecie i szybko, bez pożegnania wbiegłam do swojej sypialni. Ellie siedziała na parapecie drapiąc co chwila zasłony. Pokręciłam przeczaco głową, chwyciłam swoją pidżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrtałam się, a długie kasztanowe włosy związałam w wysokiego kucyka.
Wróciłam do swojej sypialni i chwyciłam za pamiętnik.
To tak dzisiaj pierwsze spotkanie u Slughorna. Poznałam nową dziewczynę, naprawdę miłą i dziwną Melissę, ale to tylko jak na moje oko. Po prostu jeszcze jej nie poznałam, albo jestem zazdrosna o Jess. Wiem to głupie, z Jessicą przyjaźnimy się od siedmiu lat i nic tego nie zmieni, ale boję się, że to kiedyś się zmieni. Tak bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie zapewnił, że tak się nie stanie. 
James się coraz dziwniej zachowuje, jak nie on. Zaczyna się głupkowato uśmiechać i co najdziwniejsze skracać moje imię na "Lilcia". Głupie nie? A co jeszcze jest głupie? Że po prostu po tym jak mnie tak nazwał zwiałam do swojego pokoju. Nie to nic nie znaczy. 
Oliver, Oliver'a nie chcę już znać. Unika mnie, nie obchodzi go to co u mnie słychać czy coś. Teraz moim przyjacielem powoli robi się Remus. I to mnie też strasznie dziwi. Lubię go, bardzo jest mądry i inny niż reszta jego przyjaciół. 
A jutro nabory do drużyny quidditcha, chyba się wybiorę, a tak na złość James'owi. 
Zamknęłam dziennik i uśmiechnęłam się do siebie. Chwyciłam jeszcze książkę od transmutacji i przypomniałam sobie ostatnie trzy tematy. Zagryzłam dolną wargę i zeszłam do Pokoju Wspólnego, w którym siedzieli już tylko James, Syriusz, Remus i moje przyjaciółki.
-  A gdzie zgubiliście Peter'a?- zapytałam rozbawiona.
- A co stęskniłaś się za nim?- spytał zgryźliwie Potter.
- Nie. Ale jestem ciekawa, dlaczego ostatnio moje przyjaciółki, coraz później kładą się spać. I proszę mam już odpowiedź.
Tak Jess siedziała razem z Lunatykiem i powtarzali sobie historię magii, a Black, Amy i James grali w Eksplodującego Durnia. Podeszłam do fotela Pottera i chwyciłam małą piłeczkę.
- Hej!- krzyknął James.
- Co?
- Jak chcesz grać, to powiedz.- westchnęłam i oddałam mu piłkę.
- Nie chcę. Życzę ci jutro powodzenia Potter.
- Dzięki, Evans.
Z powrotem wspięłam się po schodach do dormitorium i padłam na swoje łóżko.
_______________________________________
O jery, tak długo czekaliście, na tak beznadziejny rozdział? ;o Masakra... Muszę się poprawić ;>
Wiem, wiem strasznie krótki, nic się nie dzieje, ale powiedziałam sobie, że muszę coś napisać ;d
Mam na waszych blogach straszne zaległości i strasznie za to przepraszam, ale nie miałam dość długo internetu -.-
Przeczytałeś/aś = zostaw po sobie komentarz ;d 
Jesteście wspaniali <3 
~Hermionija. 

środa, 1 maja 2013

Rozdział 2.


Rozdział 2.
Na salę wprowadzono pierwszoroczniaków, a na stołku leżała już Tiara Przydziału, przy której z listą w ręce stała profesor McGonagall.
Powiem wam jedną rzecz, 
Tysiąc lat temu
Żyłam niczym leszcz,
Nie wiem czy tak się mówi po twojemu, 
Więc wysłuchaj mnie uważnie 
Bo opowieść mam 
Nie piszącą się na baśnie, 
Dotyczącą złowrogich bram.
Słodka Hufflepuff. 
Przebiegły Slytherin.
Mądra Ravenclaw. 
Śmiały Gryffindor. 
To szefostwo górujące,
Ciągle nam panujące. 
Jedno wielkie mieli marzenie, 
Jeną nadzieję, śmiały plan, 
Wychować nowe pokolenie 
Potężnych czarodziejów klan. 
Takie początki Hogwartu, 
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów zapragnął,
Własny tron mieć,
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną zdolność krzewi. 
Hufflepuff ma w pogardzie leni. 
Gryffindor prawość sławi.
Ravenclaw do sprytu namawia. 
Slytherin wspiera żądnych władzy. 
Teraz wybierać mogą, 
Lecz co począć gdy śmierć ich zasłoni ? 
Kto wtedy przełamie śmierci kręgi ?
Wtem Gryffindor zdejmuje swoją tiarę- czyli mnie,
I każdy z magów cząstkę siebie we mnie tchnie. 
Więc ja was wybieram, 
Mózgi i serca otwieram, 
Dom przydzilam, 
I rozwój talentów zapewniam. 
Śmiało młodzieży bez trwogi, 
Na uszy mnie wciągnij i czekaj
Ja domu wyznaczę wam progi.
Tiara skończyła swoją pieśń, a na stołki zaczęli kolejno wchodzić pierwszoklaśiści. To zawsze trwa strasznie długo. Przypomniałam sobie swoją uroczystość przydzielenia. Te napięcia, niepewność, potem gromkie oklaski, a na koniec rozkoszowanie się słodkimi zapachami potraw.
Z krainy marzeń wyrwał mnie dziwny dźwięk. Mrugnęłam parę razy i rozejrzałam się dookoła. Dziewczyny lekko chichotały. Popatrzyłam zdezorientowana. Znowu. Uśmiechnęłam się szeroko, Syriuszkowi burczy w brzuszku.
- O jery, dziewczyny zlitujcie się przecież to nic dziwnego.- mruknął, a po chwili znowu jego brzuch dał o sobie znać.
- Jasne, może i tak, ale zaraz będziesz głośniejszy niż nasza kochana tiara.- powiedziałam przez śmiech.
- No, ale śmieszne, ale patrzcie już kończy !- krzyknął uradowany, a parę Gryfonek spojrzało na niego.
Dumbledore powstał na mównicę, obadał całą salę i się zaśmiał.
- I tak witamy kolejny rok w Hogwarcie. Mam dla was parę oświadczeń, zastrzeżeń i zakazów. Wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zakazany ! Nabory do drużyn quidditcha w tym roku będą odbywać się pod okiem opiekunów domów. Chce wam też powiedzieć, żebyście uważali na to co mówicie, w jakim towarzystwie się kręcicie. Bo gdzieś niedaleko tego zamku, krążą mroczne postaci chcące opanować wasz umysł i silną wolę. Nie dajcie się i naprawdę uważajcie. No to smacznego.- powiedział, machnął ręką, a na stołach pojawiły się różne potrawy.
Popatrzyłam na przyjaciółki, oczy miały przestraszone, ale to przecież nie pierwszy raz kiedy dyrektor mówi dziwne rzeczy. Nałożyłam sobie sałatki na talerz i nalałam sobie soku dyniowego. Black jak tylko ujrzał ilość jedzenia, podobną przeniósł sobie na talerz.
Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Odwracam się i spoglądam na naszą psorkę.
- Dobry wieczór, pani profesor.- uśmiechnęłam się.
- Witaj Lily. Jutro się dowiesz wszystkiego o patrolach, ale o ile się nie mylę to więcej obowiązków przypadnie na prefektów domów, a ty wraz z panem Pierre, będzie mieli tylko ich kontrolować.- wyjaśniła mi, a po mojej lewej usłyszałam stłumiony jęk Remusa.- Jutro też dostaniecie spisy zajęć. Życzę miłego wieczoru.- powiedziała i wyszła z jadalni.
Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się do Gryfona.
- Czy ty przypadkiem, panienko nie masz za dobrze ?- spytał.
- Nie, nie mam za dobrze.- odgryzłam się.
- Spokojnie Evans.- odezwał się Potter.
- Ktoś cię prosił o zdanie ?
Jak ja go nie cierpię ! No wkurza mnie tym swoim... wszystkim ! Kpiący uśmieszek, głupi błysk w oku, zadarty nos, okrągłe okulary. No szału można dostać !
- Hej Lily, daj sobie spokój.- uśmiechnęła się Jess, a ja wstałam i zaczęłam nawoływać do siebie Gryfonów.
Po kilku sekundach, koło mnie stał już Remus i pomagał uspokoić podekscytowanych
pierwszoroczniaków.
- Nie chciałem cię zdenerwować.- powiedział po chwili.
-  Nie to ja nie powinnam tak naskakiwać, ale po prostu wkurza mnie...
- McGonagall ?
-  James.- szepnęłam, a on się zaśmiał.
- A ile to już było dziewczyn, których on nie wkurza ?
- Dużo ?
- Nawet bardzo.
Wyszliśmy z Wielkiej Sali i ruszyliśmy ku portretowi Grubej Damy. Stanęłam przed nią i lekko skinęłam głową, na co kobieta się uśmiechnęła i spojrzała na grupkę pierwszoroczniaków.
- Słuchajcie !- krzyknął Lupin.- Hasło do naszego pokoju wspólnego to Densaugeo.
- Proszę wejść.- usłyszałam stanowczy i chłodny głos strażniczki wieży Gryffindoru.
Szczęk zamka i po chwili przed nami pojawiła się wielka dziura. Dzieci wstrzymały na chwilę oddech, ale z wrażenia i tak zaczęły nawijać, jakie to wszystko tutaj niesamowite. Weszłam do salonu Gryfonów i uśmiechnęłam się do nich promiennie.
- Po prawej stronie drzwi prowadzą do sypialni dziewczynek, a po lewej do dormitora chłopców.- oznajmiłam, a oni jaki szaleni polecieli szukać swoich rzeczy.
- I pierwszy obowiązek z głowy.- sapnął prefekt.
- Przynajmniej coś. Dobra ja idę spać. Dobranoc.- pożegnałam się z nim i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po mojej sypialni. Stały w niej trzy łóżka, każde z kotarami, które i tak były rzadko używane, ściany wymalowane w odcieniach barw Gryffindoru, każda z nas miała swoje biurko i komodę, przy nogach łóżek stały kufry, Ellie już się wylegiwała na moim posłaniu. Przymknęłam drzwi i podeszłam do okna.
Wyjrzałam przez nie. Księżyc co prawda nie świeci, ale gwiazdy i tak nadają atmosfery wieczorowi. Amy i Jessici jeszcze nie było w pokój, więc czym prędzej pobiegłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, aby zmyć sobie pozostałości po ciężkim dniu w przedziale. Wymyłam włosy swoim ulubionym lawendowym szamponem, wyszorowałam zęby, przebrałam się w pidżamę i rozczesałam długie kasztanowe włosy.
Wróciłam do pokoju i pogrzebałam trochę w kufrze. A to mundurki, kociołki, pergaminy, jest, wreszcie.
Wyjęłam swój czerwono-złoty notatnik i pióro. Położyłam się na łóżku i zaczęłam w nim skrobać.

Dawno, tutaj nie zaglądałam. Ale co tutaj opisywać ? Moje wakacje nawet sykla nie są warte. Bo to wszystko zaczyna się zmieniać w codzienną monotonie. A to kłótnia z końskim pyskiem (Petunią), ale ja się staram być dla niej miła ! Ale jak ona łypie na mnie tymi swoimi czarnymi oczyskami i powtarza, że jestem dziwolągiem, to nie wytrzymuję. Kto by wytrzymał ?! 
Nie wiem kim jesteś, że to teraz czytasz. Może moją córką, matką, synem, mężem, albo broń Boże ! Moją siostrą. 
Tak, właśnie ja Lily Evans, zaczęłam ostatni rok nauki w szkole magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. 
Całą drogę jechałam razem z Irytem... och no dobra to nie ten duch, tylko James. Mam go dość, nachalny, cyniczny, ale to już wszystko wiadome. 

Skończyłam, zamknęłam dziennik i włożyłam go pod poduszkę.  Już miałam się kłaść, kiedy do okna coś zastukało. Dziwne dziewczyn nadal nie ma...
Otworzyłam okno, a przez nie wleciała mała brązowa płomykówka. Uniosła prawą nóżkę do góry. Odwiązałam list. Nie czekając ani na odpowiedź, zapłatę, po prostu odleciała. Spojrzałam na kopertę, na której było wypisane moje imię i nazwisko.
Droga Lily ! 
Bardzo się cieszę, że i w tym roku będę cię uczył eliksirów ! To dla mnie naprawdę wielki zaszczyt ! Już nie mogę się doczekać naszej pierwszej lekcji, jestem pewny, że jak zwykle najlepiej ci pójdzie. 
A skoro już mowa, to jak co roku zapraszam cię do siebie na spotkanie klubu ślimaka. Pierwsza kolacja odbędzie się w sobotę, mam nadzieję, że cię tam zobaczę. 
Prof. Horacy Slughorn. 
Uśmiechnęłam się i odłożyłam kawałek pergaminu na stolik nocny. Wgramoliłam się pod kołdrę i udałam się do krainy Morfeusza.
***
Usłyszałam dzwonek oznajmiający koniec lekcji. No i po zaklęciach. Spisałam zadanie domowe i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Od samego początku już zaczynają nas męczyć Owutemami. No żałosne. A co jest najdziwniejsze ? Że ten kto nie chce po prostu do nich nie podchodzi. To po co te wszystkie siedem lat w Hogwarcie ?
- Hej.- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Jessica z promiennym uśmiechem.
- Hej Jess, jak tam ?
- A dobrze Grany cały czas marudzi, że jeśli chcemy uczyć się starożytnych run, to powinniśmy bardziej się do tego przykładać, albowiem to bardzo wymagający przedmiot.- zaśmiała się.- A co u ciebie ?
- A dobrze. Slughorn już wlepił Syriuszowi i Jamesowi szlaban, mi dał piętnaście punktów. Wszystko po staremu.
- No tak, a jak Amy ?
- Na transmutacji szło jej całkiem nieźle, a potem miała historię magii.
- Może ją spotkamy na obiedzie.
- Pewnie tak, nie znasz jej ?
- Nie przegapi okazji do ciasta jagodowego.- uśmiechnęła się.
Z dziedzińca wyszła duż grupka ludzi, w której dostrzegłam brązowookiego Krukona. Uśmiechnęłam się do Jess i pobiegłam za nim.
- Oliver ! Oliver ! Stój !- krzyczałam, ale on jakby w ogóle mnie nie słyszał.
Zatrzymałam się i patrzyłam za swoim przyjacielem. Usłyszałam śmiechy i głupie krzyki. Odwróciłam się, ku nam biegł James, Syriusz z Amy na barana, a za nimi szedł Remus. Zmarszczyłam brwi. Gryfonka zeskoczyła z pleców chłopaka i się uśmiechnęła.
- No co ?- zapytała.
Z Jessicą nadal w lekkim szoku wpatrzyłyśmy się w Blacka i Jaksons. Uśmiechnęłam się pod nosem z zgryzłam dolną wargę. Szturchnęłam lekko Jess w ramię, a ona odchrząknęła.
- Połknęłam... muchę...- wyjąkała z wytrzeszczonymi oczami.
Puknęłam się w czoło i zaczęłam się śmiać. Poczłapałam do fontanny stojącej na dziedzińcu, przysiadłam na niej.
- Co zrobiłaś ?- zapytała ogłupiała Am.
- Ymmm... No... Ja nie wiem... Lils...- zwróciła się do mnie z pomocą.
- Na mnie nie patrz. Ja nie wiem co ty zrobiłaś.- wydusiłam przez śmiech.
Trzymając się za brzuch położyłam się na ławeczce. Przyjaciele patrzyli na mnie oszołomieni, a ja wytknęłam do nich język. Słyszałam szum lejącej się wody tuż nad moim uchem. Uśmiechnęłam się lekko.
- Ej, a my mamy jeszcze dzisiaj jakieś lekcje ?- zapytałam.
- Tak, astronomie Evans.- odparł uradowany James.
- Jak wielce szanownemu panu korona z głowy spadła za to, że mi podał informację to strasznie przepraszam, ale mogłam ją otrzymać od kogoś o mniej wyboistym ego.- prychnęłam, a on się zaśmiał.
- Ale czy ja coś mówię ?
- Słyszę po tonie twojego głosu.- przymknęłam oczy.
Usłyszałam czyjeś kroki i jak ktoś mnie wpycha do lodowatej wody. Otwieram oczy, ale natychmiast je zamykam, bo strumień chłodnej cieczy opryskuje moją twarz. Z oddali jeszcze słyszę śmiech.
- No dalej wyłaź stąd.- warknął James i pociągnął mnie za rękę.
- Co cię to obchodzi, co robię ?
- Obchodzi, obchodzi. No dalej chodź.
Wyszłam z fontanny i popatrzyłam na Pottera wilkiem. Zmarszczył brwi, wepchnęłam go do fontanny. Szybko wyjęłam różdżkę i wysuszyłam ubrania. Chłopak się wynurzył, a ja się nad nim pochyliłam.
- W takie żarty to ja nie wierzę Potter.- wyszeptałam mu do ucha.
__________________________________
Tak, wiem, dość długo trzeba było na niego czekać, ale egzaminy i tak dalej ;D Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda ;d 
Więc tak po pierwsze dziękuję, za ponad sześćset wyświetleń, jesteście wspaniali, może to nie dużo, ale jak dla mnie to naprawdę dużo znaczy. Kocham was. Dzięki wam naprawdę chce mi się pisać ;> 
No to jeszcze miłej majówki i mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad. Komentujcie kochani, komentujcie, to nie gryzie *.*
Pozdrawiam wasza
~Hermionija.