piątek, 5 lipca 2013

ZAWIESZAM!

Przepraszam, ale nie mam ostatnio siły na pisanie, wiele się w moim życiu zmienia, Harry Potter jest dla mnie bardzo ważny, ale jak na to teraz patrzę, to po prostu spadł na ostatnie miejsce. Nie jestem w stanie na nic teraz pozytywnie patrzeć. Przepraszam, postaram się oczywiście być na bieżąco na waszych blogach, jeśli dam radę. Jeśli nie obiecuję, nadrobię wszystko!
Przepraszam.
Pozdrawiam.
Wasza (załamana)
~Hermionija.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 3.

 Rozdział 3.
Ostatni raz przygładziłam swoją beżową spódniczkę i przeczesałam palcami rude włosy. Zapukałam w drzwi od gabinetu profesora Slughorn'a. Usłyszałam kroki, od kluczanie zamków i piskliwy, ale bardzo donośny głos. Uśmiechnęłam się, a po chwili moim oczom ukazał się nauczyciel  eliksirów.
- Dobry wieczór panie profesorze.- przywitałam się grzecznie.
- Witaj Lily. Jak miło cię widzieć, moja droga.
- Mnie również, profesorze.
Zaprowadził mnie do stołu stojącego na samym środku pokoju. Przykryty był białym obrusem, a nad nim lekko lewitowały niewielkie puchary z lodami karmelowymi.
Siedziała przy niej pewna grupka uczniów Hogwartu, których profesor sobie naprawdę ceni. Wśród niej zauważyłam Olivera i Remusa. Krukon, jak tylko mnie zobaczył oblał się rumieńcem, zakrył twarz dłonią i zaczął rozmawiać z kolegą. Zmarszczyłam brwi i przysiadłam koło Remus. Chłopak uśmiechnął się do mnie i wskazał na mojego przyjaciela, o ile mogę go jeszcze tak nazywać.
- Nie wiem. A ty czemu nic nie powiedziałeś, że tutaj będziesz?
- A co miałem się chwalić?
- No pewnie.
- Dzięki Evans, chyba za bardzo mnie porównujesz do James'a.
- Nie wcale nie. Ja wiem, że ty jesteś inny.
- Dziękuję, za miłe słowa.
Pomiędzy Remusem, a Oliverem było jeszcze jedno wolne miejsce. Spojrzałam na nie zdziwiona, czyli ktoś już sobie odpuścił pierwsze spotkanie klubu ślimaka ? Chwyciłam łyżkę i zatopiłam ją w lodach. Wpakowałam sobie porządną porcję do buzi i wpatrywałam się w Olivera.
- Cześć Remus.- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, a przed nami stała śliczna brunetka z piwnymi oczami. Chłopak się do niej uśmiechnął i pokazał miejsce obok siebie. Dziewczyna zmierzyła mnie z politowaniem, na co uniosłam do góry jedną brew. Lupin  się zaśmiał.
- Lily, poznaj Melissa Jones. Melisso poznaj Lily Evans.- przedstawił nas sobie.
Dopiero teraz dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy i posłała przepraszające spojrzenie. Dobra teraz to ja już mam omamy...
- Cześć.- powiedziałam, prawie wypluwając całą zawartość swojej gęby na... na... no właśnie z jakiego ona domu jest ?
- Cześć.
Wytarłam usta serwetką i Uśmiechnęłam się.
- Jesteś z ?- mruknęłam.
- Ravenclawu. Jestem prefektem. A ty jesteś Gryfonką, tak Remus i Jess dużo mi o tobie opowiadali.- zaśmiała się.
- Serio?- pisnęłam.- Bo oni o tobie nic mi nie powiedzieli.
W głębi wiedziałam, że Melissa jest naprawdę fajną dziewczyną, ale z  drugiej strony poczułam niemiłe ukłucie, kiedy wspomniała mi o Jess, o mojej przyjaciółce, która nawet nie raczyła mi powiedzieć coś o Krukonce siedzącej teraz koło mnie.
Zmierzyłam Remusa, a ten powoli zaczął się zsuwać pod stół.  Wiedziałam, że nie cierpi jak zaczynam mu wywiercać spojrzeniem dziurę w brzuchu. Zaśmiał się nerwowo i poprawił swój kołnierz.
- No bo widzisz ten no. Poznaliśmy się z Mel w bibliotece, jak razem z Jessicą odrabialiśmy pracę na historię magii.
- Zaraz czekaj. Ty razem z Jess ?- uśmiechnęłam się.
- Daj sobie spokój, tylko sobie pomagaliśmy.
- Jasne, a ja jestem królowa Kleopatra.
- Kto?
- Nie ważne. Miło mi cię poznać Melisso.- podałam jej dłoń, którą dziewczyna chętnie uścisnęła.
- Mnie również Lily.
Jeszcze raz pokazałam swoje białe zęby do dziewczyny i wróciłam do swojego deseru.
- O Malisso. Jak miło cię widzieć.- dobiegł mnie tak dobrze znany głos.
- Cześć Oliver, jak się masz?
I reszty już nie słyszałam. A to skończony śmieć. Dajcie mi go tutaj, to go przerobię na warzywną papkę!
- Tak więc. Dzieciaczki może opowiecie jak wam minęły wakacje. Może zaczniesz Remusie.- uśmiechnął się profesor, a ja o mało co się nie zakrztusiłam.
- Wakacje, minęły naprawdę przyjemnie profesorze. Spędziłem trochę czasu z przyjaciółmi, z rodzicami i takie tam.
- Oczywiście. A tobie panno Jones ?
- Bardzo dobrze profesorze. Było naprawdę świetnie, a zwłaszcza jak jeszcze pogoda dopisywała.
- No tak, a możesz nam powiedzieć, czym zajmują się twoi rodzice w świecie mugoli.
- To znaczy mama jest wykładowcą na uniwersytecie politologicznym, a tata jest chirurgiem.
- Naprawdę, a czym się zajmuje taki chirurg ?
- To coś takiego jak uzdrowiciel u nas.
-  Och, rozumiem. A tobie Jenkins ? Nie wiem czy wiecie, ale to właśnie jego prababka wynalazła Amortencje, czyli eliksir miłości. Utrzymujecie z nią jeszcze kontakt ?
- Oczywiście psorze. Babcia mieszka z nami. Rodzice boją się ją już zostawić samą. Wie pan ostatnio jak tak było to zmieniła kota w krokodyla.
- Mam nadzieję, że nic jej się nie stało?
- Nie skądże, całe szczęście, że tata w samą porę przyjechał aby ją zabrać do nas na obiad.
- Tak faktycznie.
***
- No dziękuję, wam za spotkanie dzieci.- uśmiechnął się pogodnie nauczyciel eliksirów i zaprowadził nas do wyjścia.
Razem z Remusem ruszyliśmy w stronę portretu Grubej Damy. Byliśmy już na czwartym piętrze kiedy usłyszałam śmiech dobiegające zza zakrętu. Odwróciliśmy się, a ku nam szła grupka Gryfonów. Tak dobrze znana całemu zamkowi. James Potter oczywiście szedł na jej przedzie z szelmowskim uśmiechem. Prychnęłam i zaczęłam wyłapywać pośród nich Amy i Jessicę.
Blondyna szła razem z Syriuszem trochę do tyłu, a czarnowłosa uśmiechnęła się promiennie na widok Lunatyka. Ręce mi opadają. Naprawdę ?! Dlaczego akurat teraz Oliver musiał się ode mnie odwrócić ?!
- Dlaczego chodzicie o tak późnej godzinie po korytarzach Hogwartu?- spytałam.
- Spokojnie Evans, przecież nie ma jeszcze ciszy nocnej.
- Za dziesięć minut będzie.- odgryzłam się.
- Tej, gołąbeczki, może jednak przestaniecie się kłócić.- zaśmiał się Black.
Zmierzyłam go od góry do dołu i parsknęłam niepohamowanym śmiechem. James uczynił podobnie i też kulił się ze śmiechu.
- Że ja... Ja z Evans?- krztusił się.
- A ja... z... z Potterem?- wydusiłam z siebie.- Syriusz ile dzisiaj piwa kremowego wypiłeś?- podeszłam do niego i przyłożyłam dłoń na jego czole.
- Pewnie, wiecie co?! Czuję się wyśmiany.- powiedział udając obrażonego.
- Przepraszamy Łapko.- powiedziałam razem z okularnikiem.
Spojrzeliśmy na siebie i znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Chodźcie już może lepiej do Pokoju Wspólnego.-  znowu powiedzieliśmy równo.
- Dobra, to się robi coraz dziwniejsze.- znowu.- Nie szalej.- i kolejny wybuch śmiechu.
- Przyznać się kto rzucił na nas jakiś urok?
- Żadne Lily.
- Idziemy, musimy się wyspać.- parsknęłam.
- Idziesz jutro na nabory do drużyny quidditcha?- spytał Potter.
- Jutro są nabory?
- Tak. To co idziesz? Możesz mi trochę pokibicować.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Pomarzyć sobie możesz.
- No wiesz co. Jak tak możesz?
- Ot tak, po prostu, bo mi się podoba.
- Nie dobra Lilcia.
- Lilcia?- zdziwiłam się.
- A co już nie można cię jakoś inaczej nazwać?- zaśmiał się.
- Można, ale ty zawsze na mnie mówisz Evans.
- To dzisiaj powiedziałem Lilcia. Densaugeo.- powiedział hasło, a Gruba Dama otworzyła nam przejście.
Przelazłam przez dziurę w portrecie i szybko, bez pożegnania wbiegłam do swojej sypialni. Ellie siedziała na parapecie drapiąc co chwila zasłony. Pokręciłam przeczaco głową, chwyciłam swoją pidżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrtałam się, a długie kasztanowe włosy związałam w wysokiego kucyka.
Wróciłam do swojej sypialni i chwyciłam za pamiętnik.
To tak dzisiaj pierwsze spotkanie u Slughorna. Poznałam nową dziewczynę, naprawdę miłą i dziwną Melissę, ale to tylko jak na moje oko. Po prostu jeszcze jej nie poznałam, albo jestem zazdrosna o Jess. Wiem to głupie, z Jessicą przyjaźnimy się od siedmiu lat i nic tego nie zmieni, ale boję się, że to kiedyś się zmieni. Tak bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie zapewnił, że tak się nie stanie. 
James się coraz dziwniej zachowuje, jak nie on. Zaczyna się głupkowato uśmiechać i co najdziwniejsze skracać moje imię na "Lilcia". Głupie nie? A co jeszcze jest głupie? Że po prostu po tym jak mnie tak nazwał zwiałam do swojego pokoju. Nie to nic nie znaczy. 
Oliver, Oliver'a nie chcę już znać. Unika mnie, nie obchodzi go to co u mnie słychać czy coś. Teraz moim przyjacielem powoli robi się Remus. I to mnie też strasznie dziwi. Lubię go, bardzo jest mądry i inny niż reszta jego przyjaciół. 
A jutro nabory do drużyny quidditcha, chyba się wybiorę, a tak na złość James'owi. 
Zamknęłam dziennik i uśmiechnęłam się do siebie. Chwyciłam jeszcze książkę od transmutacji i przypomniałam sobie ostatnie trzy tematy. Zagryzłam dolną wargę i zeszłam do Pokoju Wspólnego, w którym siedzieli już tylko James, Syriusz, Remus i moje przyjaciółki.
-  A gdzie zgubiliście Peter'a?- zapytałam rozbawiona.
- A co stęskniłaś się za nim?- spytał zgryźliwie Potter.
- Nie. Ale jestem ciekawa, dlaczego ostatnio moje przyjaciółki, coraz później kładą się spać. I proszę mam już odpowiedź.
Tak Jess siedziała razem z Lunatykiem i powtarzali sobie historię magii, a Black, Amy i James grali w Eksplodującego Durnia. Podeszłam do fotela Pottera i chwyciłam małą piłeczkę.
- Hej!- krzyknął James.
- Co?
- Jak chcesz grać, to powiedz.- westchnęłam i oddałam mu piłkę.
- Nie chcę. Życzę ci jutro powodzenia Potter.
- Dzięki, Evans.
Z powrotem wspięłam się po schodach do dormitorium i padłam na swoje łóżko.
_______________________________________
O jery, tak długo czekaliście, na tak beznadziejny rozdział? ;o Masakra... Muszę się poprawić ;>
Wiem, wiem strasznie krótki, nic się nie dzieje, ale powiedziałam sobie, że muszę coś napisać ;d
Mam na waszych blogach straszne zaległości i strasznie za to przepraszam, ale nie miałam dość długo internetu -.-
Przeczytałeś/aś = zostaw po sobie komentarz ;d 
Jesteście wspaniali <3 
~Hermionija. 

środa, 1 maja 2013

Rozdział 2.


Rozdział 2.
Na salę wprowadzono pierwszoroczniaków, a na stołku leżała już Tiara Przydziału, przy której z listą w ręce stała profesor McGonagall.
Powiem wam jedną rzecz, 
Tysiąc lat temu
Żyłam niczym leszcz,
Nie wiem czy tak się mówi po twojemu, 
Więc wysłuchaj mnie uważnie 
Bo opowieść mam 
Nie piszącą się na baśnie, 
Dotyczącą złowrogich bram.
Słodka Hufflepuff. 
Przebiegły Slytherin.
Mądra Ravenclaw. 
Śmiały Gryffindor. 
To szefostwo górujące,
Ciągle nam panujące. 
Jedno wielkie mieli marzenie, 
Jeną nadzieję, śmiały plan, 
Wychować nowe pokolenie 
Potężnych czarodziejów klan. 
Takie początki Hogwartu, 
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów zapragnął,
Własny tron mieć,
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną zdolność krzewi. 
Hufflepuff ma w pogardzie leni. 
Gryffindor prawość sławi.
Ravenclaw do sprytu namawia. 
Slytherin wspiera żądnych władzy. 
Teraz wybierać mogą, 
Lecz co począć gdy śmierć ich zasłoni ? 
Kto wtedy przełamie śmierci kręgi ?
Wtem Gryffindor zdejmuje swoją tiarę- czyli mnie,
I każdy z magów cząstkę siebie we mnie tchnie. 
Więc ja was wybieram, 
Mózgi i serca otwieram, 
Dom przydzilam, 
I rozwój talentów zapewniam. 
Śmiało młodzieży bez trwogi, 
Na uszy mnie wciągnij i czekaj
Ja domu wyznaczę wam progi.
Tiara skończyła swoją pieśń, a na stołki zaczęli kolejno wchodzić pierwszoklaśiści. To zawsze trwa strasznie długo. Przypomniałam sobie swoją uroczystość przydzielenia. Te napięcia, niepewność, potem gromkie oklaski, a na koniec rozkoszowanie się słodkimi zapachami potraw.
Z krainy marzeń wyrwał mnie dziwny dźwięk. Mrugnęłam parę razy i rozejrzałam się dookoła. Dziewczyny lekko chichotały. Popatrzyłam zdezorientowana. Znowu. Uśmiechnęłam się szeroko, Syriuszkowi burczy w brzuszku.
- O jery, dziewczyny zlitujcie się przecież to nic dziwnego.- mruknął, a po chwili znowu jego brzuch dał o sobie znać.
- Jasne, może i tak, ale zaraz będziesz głośniejszy niż nasza kochana tiara.- powiedziałam przez śmiech.
- No, ale śmieszne, ale patrzcie już kończy !- krzyknął uradowany, a parę Gryfonek spojrzało na niego.
Dumbledore powstał na mównicę, obadał całą salę i się zaśmiał.
- I tak witamy kolejny rok w Hogwarcie. Mam dla was parę oświadczeń, zastrzeżeń i zakazów. Wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zakazany ! Nabory do drużyn quidditcha w tym roku będą odbywać się pod okiem opiekunów domów. Chce wam też powiedzieć, żebyście uważali na to co mówicie, w jakim towarzystwie się kręcicie. Bo gdzieś niedaleko tego zamku, krążą mroczne postaci chcące opanować wasz umysł i silną wolę. Nie dajcie się i naprawdę uważajcie. No to smacznego.- powiedział, machnął ręką, a na stołach pojawiły się różne potrawy.
Popatrzyłam na przyjaciółki, oczy miały przestraszone, ale to przecież nie pierwszy raz kiedy dyrektor mówi dziwne rzeczy. Nałożyłam sobie sałatki na talerz i nalałam sobie soku dyniowego. Black jak tylko ujrzał ilość jedzenia, podobną przeniósł sobie na talerz.
Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Odwracam się i spoglądam na naszą psorkę.
- Dobry wieczór, pani profesor.- uśmiechnęłam się.
- Witaj Lily. Jutro się dowiesz wszystkiego o patrolach, ale o ile się nie mylę to więcej obowiązków przypadnie na prefektów domów, a ty wraz z panem Pierre, będzie mieli tylko ich kontrolować.- wyjaśniła mi, a po mojej lewej usłyszałam stłumiony jęk Remusa.- Jutro też dostaniecie spisy zajęć. Życzę miłego wieczoru.- powiedziała i wyszła z jadalni.
Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się do Gryfona.
- Czy ty przypadkiem, panienko nie masz za dobrze ?- spytał.
- Nie, nie mam za dobrze.- odgryzłam się.
- Spokojnie Evans.- odezwał się Potter.
- Ktoś cię prosił o zdanie ?
Jak ja go nie cierpię ! No wkurza mnie tym swoim... wszystkim ! Kpiący uśmieszek, głupi błysk w oku, zadarty nos, okrągłe okulary. No szału można dostać !
- Hej Lily, daj sobie spokój.- uśmiechnęła się Jess, a ja wstałam i zaczęłam nawoływać do siebie Gryfonów.
Po kilku sekundach, koło mnie stał już Remus i pomagał uspokoić podekscytowanych
pierwszoroczniaków.
- Nie chciałem cię zdenerwować.- powiedział po chwili.
-  Nie to ja nie powinnam tak naskakiwać, ale po prostu wkurza mnie...
- McGonagall ?
-  James.- szepnęłam, a on się zaśmiał.
- A ile to już było dziewczyn, których on nie wkurza ?
- Dużo ?
- Nawet bardzo.
Wyszliśmy z Wielkiej Sali i ruszyliśmy ku portretowi Grubej Damy. Stanęłam przed nią i lekko skinęłam głową, na co kobieta się uśmiechnęła i spojrzała na grupkę pierwszoroczniaków.
- Słuchajcie !- krzyknął Lupin.- Hasło do naszego pokoju wspólnego to Densaugeo.
- Proszę wejść.- usłyszałam stanowczy i chłodny głos strażniczki wieży Gryffindoru.
Szczęk zamka i po chwili przed nami pojawiła się wielka dziura. Dzieci wstrzymały na chwilę oddech, ale z wrażenia i tak zaczęły nawijać, jakie to wszystko tutaj niesamowite. Weszłam do salonu Gryfonów i uśmiechnęłam się do nich promiennie.
- Po prawej stronie drzwi prowadzą do sypialni dziewczynek, a po lewej do dormitora chłopców.- oznajmiłam, a oni jaki szaleni polecieli szukać swoich rzeczy.
- I pierwszy obowiązek z głowy.- sapnął prefekt.
- Przynajmniej coś. Dobra ja idę spać. Dobranoc.- pożegnałam się z nim i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po mojej sypialni. Stały w niej trzy łóżka, każde z kotarami, które i tak były rzadko używane, ściany wymalowane w odcieniach barw Gryffindoru, każda z nas miała swoje biurko i komodę, przy nogach łóżek stały kufry, Ellie już się wylegiwała na moim posłaniu. Przymknęłam drzwi i podeszłam do okna.
Wyjrzałam przez nie. Księżyc co prawda nie świeci, ale gwiazdy i tak nadają atmosfery wieczorowi. Amy i Jessici jeszcze nie było w pokój, więc czym prędzej pobiegłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, aby zmyć sobie pozostałości po ciężkim dniu w przedziale. Wymyłam włosy swoim ulubionym lawendowym szamponem, wyszorowałam zęby, przebrałam się w pidżamę i rozczesałam długie kasztanowe włosy.
Wróciłam do pokoju i pogrzebałam trochę w kufrze. A to mundurki, kociołki, pergaminy, jest, wreszcie.
Wyjęłam swój czerwono-złoty notatnik i pióro. Położyłam się na łóżku i zaczęłam w nim skrobać.

Dawno, tutaj nie zaglądałam. Ale co tutaj opisywać ? Moje wakacje nawet sykla nie są warte. Bo to wszystko zaczyna się zmieniać w codzienną monotonie. A to kłótnia z końskim pyskiem (Petunią), ale ja się staram być dla niej miła ! Ale jak ona łypie na mnie tymi swoimi czarnymi oczyskami i powtarza, że jestem dziwolągiem, to nie wytrzymuję. Kto by wytrzymał ?! 
Nie wiem kim jesteś, że to teraz czytasz. Może moją córką, matką, synem, mężem, albo broń Boże ! Moją siostrą. 
Tak, właśnie ja Lily Evans, zaczęłam ostatni rok nauki w szkole magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. 
Całą drogę jechałam razem z Irytem... och no dobra to nie ten duch, tylko James. Mam go dość, nachalny, cyniczny, ale to już wszystko wiadome. 

Skończyłam, zamknęłam dziennik i włożyłam go pod poduszkę.  Już miałam się kłaść, kiedy do okna coś zastukało. Dziwne dziewczyn nadal nie ma...
Otworzyłam okno, a przez nie wleciała mała brązowa płomykówka. Uniosła prawą nóżkę do góry. Odwiązałam list. Nie czekając ani na odpowiedź, zapłatę, po prostu odleciała. Spojrzałam na kopertę, na której było wypisane moje imię i nazwisko.
Droga Lily ! 
Bardzo się cieszę, że i w tym roku będę cię uczył eliksirów ! To dla mnie naprawdę wielki zaszczyt ! Już nie mogę się doczekać naszej pierwszej lekcji, jestem pewny, że jak zwykle najlepiej ci pójdzie. 
A skoro już mowa, to jak co roku zapraszam cię do siebie na spotkanie klubu ślimaka. Pierwsza kolacja odbędzie się w sobotę, mam nadzieję, że cię tam zobaczę. 
Prof. Horacy Slughorn. 
Uśmiechnęłam się i odłożyłam kawałek pergaminu na stolik nocny. Wgramoliłam się pod kołdrę i udałam się do krainy Morfeusza.
***
Usłyszałam dzwonek oznajmiający koniec lekcji. No i po zaklęciach. Spisałam zadanie domowe i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Od samego początku już zaczynają nas męczyć Owutemami. No żałosne. A co jest najdziwniejsze ? Że ten kto nie chce po prostu do nich nie podchodzi. To po co te wszystkie siedem lat w Hogwarcie ?
- Hej.- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Jessica z promiennym uśmiechem.
- Hej Jess, jak tam ?
- A dobrze Grany cały czas marudzi, że jeśli chcemy uczyć się starożytnych run, to powinniśmy bardziej się do tego przykładać, albowiem to bardzo wymagający przedmiot.- zaśmiała się.- A co u ciebie ?
- A dobrze. Slughorn już wlepił Syriuszowi i Jamesowi szlaban, mi dał piętnaście punktów. Wszystko po staremu.
- No tak, a jak Amy ?
- Na transmutacji szło jej całkiem nieźle, a potem miała historię magii.
- Może ją spotkamy na obiedzie.
- Pewnie tak, nie znasz jej ?
- Nie przegapi okazji do ciasta jagodowego.- uśmiechnęła się.
Z dziedzińca wyszła duż grupka ludzi, w której dostrzegłam brązowookiego Krukona. Uśmiechnęłam się do Jess i pobiegłam za nim.
- Oliver ! Oliver ! Stój !- krzyczałam, ale on jakby w ogóle mnie nie słyszał.
Zatrzymałam się i patrzyłam za swoim przyjacielem. Usłyszałam śmiechy i głupie krzyki. Odwróciłam się, ku nam biegł James, Syriusz z Amy na barana, a za nimi szedł Remus. Zmarszczyłam brwi. Gryfonka zeskoczyła z pleców chłopaka i się uśmiechnęła.
- No co ?- zapytała.
Z Jessicą nadal w lekkim szoku wpatrzyłyśmy się w Blacka i Jaksons. Uśmiechnęłam się pod nosem z zgryzłam dolną wargę. Szturchnęłam lekko Jess w ramię, a ona odchrząknęła.
- Połknęłam... muchę...- wyjąkała z wytrzeszczonymi oczami.
Puknęłam się w czoło i zaczęłam się śmiać. Poczłapałam do fontanny stojącej na dziedzińcu, przysiadłam na niej.
- Co zrobiłaś ?- zapytała ogłupiała Am.
- Ymmm... No... Ja nie wiem... Lils...- zwróciła się do mnie z pomocą.
- Na mnie nie patrz. Ja nie wiem co ty zrobiłaś.- wydusiłam przez śmiech.
Trzymając się za brzuch położyłam się na ławeczce. Przyjaciele patrzyli na mnie oszołomieni, a ja wytknęłam do nich język. Słyszałam szum lejącej się wody tuż nad moim uchem. Uśmiechnęłam się lekko.
- Ej, a my mamy jeszcze dzisiaj jakieś lekcje ?- zapytałam.
- Tak, astronomie Evans.- odparł uradowany James.
- Jak wielce szanownemu panu korona z głowy spadła za to, że mi podał informację to strasznie przepraszam, ale mogłam ją otrzymać od kogoś o mniej wyboistym ego.- prychnęłam, a on się zaśmiał.
- Ale czy ja coś mówię ?
- Słyszę po tonie twojego głosu.- przymknęłam oczy.
Usłyszałam czyjeś kroki i jak ktoś mnie wpycha do lodowatej wody. Otwieram oczy, ale natychmiast je zamykam, bo strumień chłodnej cieczy opryskuje moją twarz. Z oddali jeszcze słyszę śmiech.
- No dalej wyłaź stąd.- warknął James i pociągnął mnie za rękę.
- Co cię to obchodzi, co robię ?
- Obchodzi, obchodzi. No dalej chodź.
Wyszłam z fontanny i popatrzyłam na Pottera wilkiem. Zmarszczył brwi, wepchnęłam go do fontanny. Szybko wyjęłam różdżkę i wysuszyłam ubrania. Chłopak się wynurzył, a ja się nad nim pochyliłam.
- W takie żarty to ja nie wierzę Potter.- wyszeptałam mu do ucha.
__________________________________
Tak, wiem, dość długo trzeba było na niego czekać, ale egzaminy i tak dalej ;D Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda ;d 
Więc tak po pierwsze dziękuję, za ponad sześćset wyświetleń, jesteście wspaniali, może to nie dużo, ale jak dla mnie to naprawdę dużo znaczy. Kocham was. Dzięki wam naprawdę chce mi się pisać ;> 
No to jeszcze miłej majówki i mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad. Komentujcie kochani, komentujcie, to nie gryzie *.*
Pozdrawiam wasza
~Hermionija.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1.


Rozdział 1.
Weszłam do pociągu i zaczęłam się przepychać między uczniami, aby znaleźć jakiś wolny przedział. Parę razy napotkałam na jakieś Ślizgonki naśmiewające się z moich włosów, oczu czy ubrań. Głupie puste lalunie.
Myślą, że jak są czyste krwi to są lepsze. Nic bardziej mylnego ! Przepchnęłam się na koniec i znalazłam pusty przedział. Rozsunęłam drzwi, kufer kopnęłam gdzieś w kąt, a Ellie otworzyłam klatkę.
Kotka przeciągnęła się i wskoczyła na siedzenie obok. Przez okno jeszcze spoglądałam na rodziny żegnające się, zapłakane matki pomagające wsiadać pierwszoroczniakom do Expressu Londyn-Hogsmeade, paru Ślizgonów z ostatniego rocznika spierających się z kilkoma Gryfonami z siódmej klasy.
Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o szybę. Kocur wdrapał się do mnie na kolana, a ja zaczęłam go głaskać. Poczułam jak ruszamy, wreszcie.
Po niecałych pięciu minutach usłyszałam trzaskanie do drzwi. Zwróciłam wzrok w tamtą stronę i zobaczyłam moje dwie najlepsze przyjaciółki. Amy i Jessicę.
- No tutaj jesteś!- krzyknęła brunetka, Jessica Ever.
Ma długie czarne włosy, piwne oczy, ciemniejszą karnację, zawsze lekko zaróżowiony nosek, wiśnowe, pełne usta, błysk w prawym oku, a jak się uśmiecha zawsze ujawniają się dołeczki w policzkach i równe białe zęby. Jak na swój wiek jest dość niska, szczupła, a posturę raczej ma kruchą.
Amy Jacksons u niej natomiast nie wiadomo jakie ma włosy ani to rudy, ani to blond, coś bardziej pomiędzy, ma mocno brązowe oczy w których zawsze można dojrzeć wesołe ogniki szczęścia, malinowe usta, mało widoczne piegi na policzkach. Jest bardzo chuda, dość wysoka i ma mocno wysunięte biodra, ale jak zauważyłam chyba dzięki temu więcej chłopaków się za nią ogląda.
Obie są półkrwi.
- No tu jestem.- uśmiechnęłam się.
- Szukamy cię już od kilkunastu minut !
- Czemu ? Przecież i tak zaraz idę na zebranie prefektów.- powiedziałam ziewając i przeciągając się.
- No ale jak się skończy to zawsze można pogadać.- zagruchała wesoło Amy.
- No zawsze można pogadać.
Wstałam, wyjęłam z kufra szatę z naszywką Gryffindoru. Poszperałam jeszcze chwilę i znalazłam list z Hogwartu. Otworzyłam go, a ze środka wyleciała odznaka prefekta naczelnego.
- No nie wierzę!- krzyknęła Ever.
- W co ?- zapytałam z słodkim uśmieszkiem.
- Zostałaś prefektem naczelnym ?!- pisnęła.
- A to ? To takie tam.- powiedziałam i machnęłam ręką.
Nagle do naszego przedziału wpadli Syriusz Black, Remus Lupin, Peter Pettigrew i James Potter. Trójka przyjaciół usiadła po drugiej stronie niż dziewczyny, a ja stałam i gapiłam się nienawistnie w kruczoczarnego chłopaka z okrągłymi okularami, jak swobodnie opiera się o futrynę drzwi.
- Czego tu szukacie ?- warknęła Amy.
- A tak, usłyszeliśmy...- zaczął Black.
- Że nasza kochana...- powiedział dalej Peter.
- Lily...- dopowiedział Lupin.
- Evans...- poprawił go James.- Została prefektem naczelnym !- syknął z zadowoleniem pocierając dłońmi.
- A co wam do tego ?- zapytałam.
- A nic. No bo wiesz za chwilę zaczyna się spotkanie, a ty jeszcze nie gotowa...
- Skąd wiecie o której jest zebranie ?- wykrztusiłam, zarzucając na ramiona szatę i przypięłam odznakę do piersi.
- Nasz kochany Lunatyk jest prefektem.- odezwał się Syriusz klepiąc Remusa po plecach.
- Super.- powiedziałam zgryźliwie.
W sumie to jego jedynego jeszcze nawet lubię. James zawsze jest za pewny siebie. Black to po prostu taki chłoptaś, który lubi w sobie rozkochać jakąś dziewczynę, a potem ją zostawić. A Glizdogon (w sumie sama nie wiem dlaczego go tak nazywają), to taka po prostu niedojda.
Wywróciłam oczami i wyszłam. Do przedziału dla prefektów miałam kawałek drogi. Przeszłam parę metrów, kiedy usłyszałam.
- Ej Evans ! Mam nadzieję, że nam nie wlepisz szlabanu.- powiedział James i mrugnął do mnie.
Wypuściłam powietrze i poszłam dalej.
- On nie chciał.- odezwał się ktoś za mną. Po chwili krokiem zrównał mi Remus.
- A skąd wiesz czego on chce, a czego nie ?- warknęłam, a on się zaśmiał.
- Wiesz trochę się już znamy.
- Trochę ?- zdziwiłam się.
- No od pierwszego roku w Hogwarcie trochę już minęło, nieprawdaż ? Tyle się wydarzyło.- powiedział ze smutkiem.
Chciałam mu położyć dłoń na ramieniu, aby jakoś go pocieszyć, ale w połowie gestu zmieniłam zdanie i dla niepoznaki odgarnęłam sobie kosmyki kasztanowych włosów za ucho. Wpadłam na kogoś, a Lunatyk podtrzymał mnie w tali abym nie upadła.
Spojrzałam do góry i ujrzałam czarne tęczówki Severusa.
- Uważaj.- syknął, a ja poczułam jak jakaś wielka gula w gardle zaczyna mi rosnąć w gardle, oczy powoli zaszły mi łzami.
- To ty powinieneś uważać Severusie jak chodzisz, nie tylko twoje ślizgońskie ego potrzebuje przejścia korytarzem.- wymamrotałam.
Złapałam Gryfona za rękę, przepchnęliśmy się koło Snape'a. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do Remusa. Chłopak zaczął się śmiać na cały głos.
- To było nieziemskie ! Uwierz nawet James by tego lepiej nie skomentował !
Zaśmiałam się i otworzyłam drzwi od przedziału dla prefektów. Pomiędzy siedzeniami stała profesor McGonagall, a uczniowie z Ravenclawu i Hufflepuffu już się zjawili.
- Ooo, dzień dobry panno Evans, panie Lupin.
- Dzień dobry.- odpowiedzieliśmy chórem.
Usiedliśmy przed psorką i zaczęliśmy przynajmniej wyczekiwać pozostałej dwójki prefektów ze Slytherinu. Ktoś szturchnął mnie w ramię, odwróciłam się i ujrzałam brązowe oczy Olivera Pierre.
- Hej Oliver.- przywitałam się do bruneta.
Zawsze uprzejmy Krukon, czekoladowe włosy opadające nonszalancko na czoło, kiedy tylko próbował je odgarnąć. Oczy przemierzające cały przedział od stóp do głów, były lekko zagubione, promienny uśmiech który często widywałam na jego twarzy znikł, a na jego miejsce wstąpiła cieniutka kreseczka jakby się czegoś bał.
- Witaj Lily.- przywitał się ze mną i dalej rozglądał po wagonie.
- Oli, czy coś się stało ?- zapytałam.
- Nie, a zresztą słyszałaś o tych wszystkich atakach ? Na mugoli jak i na czarodziei ?
- O jakich...
Nie dokończyłam bo do przedziału weszli prefekci z domu węża.
- No dobrze, możemy zaczynać.- uśmiechnęła się nauczycielka.- Naszymi prefektami naczelnymi został pan Oliver Pierre i Lily Evans. Jak dobrze wiecie osobne dormitoria zostały zarejestrowane w "Historii Hogwartu" jako zbędne więc nadal mieszkacie w swoich dotychczasowych pokojach. O patrolach i waszych obowiązkach jeszcze was poinformujemy razem z dyrektorem, a teraz możecie już ruszać do swoich przedziałów.
Szybko się zerwałam i próbowałam dogonić Krukona, ale kompletnie znikł mi z oczu. Westchnęłam i ruszyłam korytarzem do swojego przedziału.Poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć i odwraca w swoją stronę. Mierzę teraz Snape'a, a jego oczy znów zdają się być smutne.
- Co chcesz ?- warknęłam.
- Ja wtedy nie chciałem...
- Nie chciałeś mnie nazwać szlamą ? Severusie przecież ty każdego tak nazywasz jeżeli pochodzi z mugolskiej rodziny, więc czym ja się różnię ?!
Poszłam dalej do swojego przedziału, po drodze ocierając łzy. Rozsunęłam drzwi, a w środku zobaczyłam dalej moje przyjaciółki i czwórkę chłopaków. Westchnęłam i opadłam na siedzenie przy oknie. Ellie wskoczyła mi na kolana i zaczęła mruczeć. Przednimi łapami oparła się o ścianę, a mały czarny łepek był teraz może na trochę wyższym poziomie niż szyba.
- Evans, co cię trapi ?- po chwili w mojej głowie zagrzmiał głos Jamesa.
- Nie twój zadufany interes Potter.- warknęłam, a on się lekko zaśmiał.
- Evans coś nie w sosie, proszę państwa, radzimy się nie zbliżać, bo ogniem zacznie strzelać.
- Uwaga idiotyzm wskazany na godzinę dwunastą, prosimy uważać gdyż największym zagrożeniem jest James Potter, obłąkany Gryfon.- odgryzłam się.
Chłopak już zaczął otwierać buzię, ale po chwili jego dłoń opadła bezwładnie na kolana, a uśmieszek zniknął z głupkowatej gęby. Usłyszałam cichy pomruk wśród naszych towarzyszy, ale my nadal patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy nagle moich uszu dobiegł szczebioczący śmiech i w drzwiach pojawiła się starsza kobieta.
- Coś z wózka, dzieciaczki ?- zagruchała i obdarzyła nas uroczym uśmiechem.
- Tak, poproszę dwie paczki fasolek wszystkich smaków.- odezwał się okularnik.
- A ja dwie czekoladowe żaby.- uśmiechnęłam się i chciałam podać kobiecie pieniądze.
- Daj spokój, mój idiotyzm zapłaci.- powiedział czarnowłosy, a ja ze zdziwienia wytrzeszczyłam na niego oczy, ale usiadłam i pozwoliłam zapłacić.
Po chwili chłopak rzucił we mnie jedną paczką czekoladowej żaby i fasolek.
- Chciałam dwie.
- Ja też.- uśmiechnął się i ugryzł żabę.
Zrobiłam skwaszoną minę i otworzyłam swoją paczuszkę i mocno uchwyciłam uciekającą żabkę. Ugryzłam ją, a ona natychmiast znieruchomiała. Czekolada rozpłynęła mi się w ustach, nigdy mi się to nie znudzi. Spojrzałam na swoją kartę i uśmiechnęłam się. Cała reszta przyjaciół nadal oblegała wózek ze słodyczami, a ja z Potterem siedziałam naprzeciwko siebie. Chłopak cały czas mierzył mnie spojrzeniem. Popatrzyłam znowu na swoją kartę "Rowena Ravenclaw." założycielka jednego z domów w Hogwarcie. Nadal mierzył mnie spojrzeniem.
- No co ? Ubrudziłam się czekoladą, włosy mi się poplątały, a może źle założyłam spodnie ?- zapytałam już lekko zirytowana.
- Co ? Mówiłaś coś ?- zapytał, a ja przewróciłam oczami.
- Tak James, pytałam czemu ciągle się na mnie patrzysz ?
- Trudno się nie patrzyć na tak śliczną dziewczynę jaką jesteś ty.- powiedział, a ja prychnęłam.
- Chcesz się znowu powygłupiać ? Super, ale takie gierki to nie ze mną.- mówiłam nachylając się nad nim, bo właśnie reszta wróciła obładowana, aż po same pachy.
Dziewczyny rzuciły wszystko na siedzenie obok, a El mruknęła i zeskoczyła z siedzenia rzucając pogardliwe spojrzenie na Amy i Jessicę. Uśmiechnęłam się i porwałam im jedną gumi-żelę.
- Ej ! Oddawaj !- krzyknęła Ever, ale ja już ugryzłam kawałek.
- Ja ciebie też.- powiedziałam, posyłając jej buziaka.
Kątem oka widziałam, że Potter ciągle się na mnie patrzy. Zwróciłam wzrok w jego stronę i uniosłam jedną brew ku górze. Chłopak się zaśmiał i rozpakował fasolki wszystkich smaków.
***
- Lily ! Lily, obudź się.- poczułam jak ktoś zaczyna mnie szturchać.
- Ja to załatwię lepiej.- usłyszałam wkurzający głos.- Evans ! Wstawaj ! Zaraz Hogsmeade !
- Odwal się Potter.- warknęłam.
- Widzicie od razu zareagowała.
- Jak mogłabym nie zareagować, skoro taki palant drze się na cały przedział?
- Ale śmieszne.- mruknął.
- A może nie ?
Wstałam i chwyciłam z góry klatkę Ellie, kiedy nagle pociąg się zatrzymał i runęłam prosto na Jamesa. Chłopak się uśmiechnął i podtrzymał mnie w tali. Wypuściłam spokojnie powietrze i spojrzałam na swoje przyjaciółki, które teraz patrzyły się na nas z wytrzeszczonymi oczami i nikłymi uśmieszkami. Zmierzyłam je i szybko wstałam.
Rozejrzałam się dookoła tak jakby nic się nie wydarzyło, ale mojej kotki nigdzie nie było.
- Gdzie Ellie ?- spytałam Jessici.
- Ostatnio widziałam ją jak leżała na twoim bagażu.
Wyszłam z przedziału i zaczęłam iść wzdłuż korytarza.
- Lily ! Jest !- usłyszałam Amy.
Odetchnęłam i wróciłam do przyjaciół. Kot siedział na górnych półkach i miał wystawione pazury.
- Ellie, złaź natychmiast na dół, bo ci te pazury wypiłuję.- warknęłam.
Kotka miauknęła, opuściła uszy i podkuliła się, ale nie zeszła. Zmarszczyłam brwi.
- El złaź na dół, bo źle z tobą będzie.
- To może ją zdejmij ?- odezwał się Potter.
- Jak jesteś taki mądry, to proszę cię bardzo. Próbuj.
Chłopak uśmiechnął się szelmowsko i wszedł na siedzenie. Chciał już chwycić zwierzę, ale to mu przejechało pazurami po policzku. Uniosłam ku górze brwi, a usta zmieniłam w cieniutką kreseczkę, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Jasne, jasne. Jak chcesz to się śmiej.- powiedział zrezygnowany, a ja już po chwili kulałam się ze śmiechu.
Kotka na sam mój perlisty śmiech zeskoczyła z góry i wylądowała mi na brzuchu.
- I tak to się robi.- odparłam i schowałam Ellie do klatki.- Radzę ci przemyć tą ranę.- zaśmiałam się.
Wyszliśmy na peron i od razu zobaczyliśmy wysoką i tęgą  postać gajowego. Pomachałam mu na przywitanie i poszłam do jednego z powozów, do którego już wsiadły moje przyjaciółki i reszta chłopaków.
Usiadłam i spojrzałam w górę. Niebo jest pokryte gwiazdami, dokładnie tak samo jak podczas mojego pierwszego przybycia do szkoły. Uśmiechnęłam się i poczułam jak ruszamy. Kolejny rok. Kolejne wygłupy. Siedzenie do późna nad książkami, esejami i różnymi takimi. Wymykanie się o północy na błonia. Wizyty u Hagrida. Kolejne kiepskie dowcipy Irytka. Co miesięczne dziwne zachowanie czwórki chłopaków siedzących tu koło mnie. Szlabany. Wyprawy do kuchni. Po prostu kolejny powrót do magicznej szkoły.
Poczułam krople deszczu opadające mi na twarz. Mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, a kiedy dojechaliśmy do zamku, od razu wybiegłam z bryczki i pobiegłam do Sali Wejściowej, gdzie poltergeist czekał na nas z balonami wypełnionymi zimną wodą. Szybko przemknęłam i ruszyłam ku Wielkiej Sali.
Ktoś złapał mnie za rękę, odwróciłam się do niego i ujrzałam w brązowe oczy przyjaciółki. Wyszczerzyłyśmy się do siebie i usiadłyśmy wszystkie trzy przy stole Gryffindoru.
__________________________________
I jak podoba się ? Starałam się jak najlepiej potrafię. 
Mam nadzieję, że się wam spodobało *.* 
Zostawiajcie po sobie komentarze <3 To zawsze motywuje :*
~Hermionija. 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Prolog.


Prolog.
Przetarłam zmęczone oczy i popatrzyłam po swoim malutkim pokoiku. Ściany wymalowane na pomarańczowo, przy drzwiach stała toaletka, w drugim kącie mała drewniana komoda, na której stały ramki ze zdjęciami tymi magicznymi i mugolskimi. Przy oknie po drugiej stronie stało biurko, a naprzeciwko łóżko, na którym się wylegiwałam, przed łóżkiem stała duża szafa, a na ścianach wisiało parę półek z książkami.
- Lily ! Zejdź już proszę na dół !- krzyknęła moja matka.
- Już idę mamo !- odkrzyknęłam i wygramoliłam się spod kołdry.
Podeszłam do szafy wyjęłam z niej czarne rurki, białą luźną koszulę i czarne sandałki, póki jeszcze mogę to korzystam z pięknej pogody. Poszłam do łazienki, ubrałam się, włosy ułożyłam w loki, na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, oczy wymalowałam tuszem do rzęs, a usta machnęłam raz truskawkowym błyszczykiem.
Wróciłam do swojego pokoju. Do kufra spakowałam książki, kociołek, składniki do eliksirów, kilka stóp pergaminu, parę piór i jeden kałamarz z atramentem. Do drugiej przegrody wpakowałam kilka par spodni, trochę bluzeczek, koszul, sweterków i kilka par trampek i innych butów. Na wierzch naładowałam płaszczyk na wiosnę, na zimę, szaliki i czapki. Do przegrody wsadziłam karmę dla Ellie. Zamknęłam wieko, a moim oczom ukazało się logo Hogwartu: lew, wąż, borsuk i kruk otaczający wielką literę "H". Uśmiechnęłam się i teraz spojrzałam na boczną ściankę gdzie było napisane "Lily Evans. Rok siódmy".
Pociągnęłam za rączkę bagaż i wytargałam go do korytarza, którym właśnie przechodził wysoki i postawny brunet, Charlie.
- Tato, pomożesz mi ?- zapytałam słodko.
- Jasne słonko.- powiedział i ucałował mnie w czoło.
Zabrał kufer i zniósł go na dół. W podskokach zrównałam mu kroku i poszliśmy razem do kuchni.
- Dzień dobry !- przywitałam się, a mama popatrzyła na mnie z uśmiechem.
- Dzień dobry, Lily.- odpowiedziała Melinda.
Usiadłam przy stole i wlałam sobie mleka do płatków. Do jadalni wpadła Petunia z naburmuszoną miną i w swoim szkolnym mundurku.
- Witam.- prychnęła.
- Cześć Petuniu.- uśmiechnęłam się.
Nawet na mnie nie zwróciła uwagi, tylko usiadła i chwyciła kanapkę. Przewróciłam oczami i wróciłam do swojej miski.
- No to dziewczynki, jedziemy waz odwieźć.- powiedział ojciec pocierając dłońmi.
 Uśmiechnęłam się, a Petka burknęła coś pod nosem. Razem z rodzicami wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę samochodu, nowiusieńkiego Forda Anglia, który ojciec dostał od swojej firmy. Wpakowałam swój kufer do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Petunia i mama zaczęły się kłócić przed domem, znowu. Zawsze, co roku ma dokładnie takie same problemy. Ale to przecież nie moja wina, że to ja jestem czarodziejką. Ach Hogwart... Hogwart, czy to już naprawdę ostatni rok ? Nie mogę w to uwierzyć. Ale zaraz moment...
Wysiadłam z samochodu.Wbiegłam na górę i otworzyłam swoją sypialnię, na parapecie siedziała moja czarna kotka, a bystre piwne oczy wlepiała w okno.
- Ellie ! No właź do tej klatki !- warknęłam na nią, kiedy ta zahaczyła pazurami o pościel leżącą na moim łóżku.- Ellie mówię ostatni raz ! Albo teraz wejdziesz, albo zostawię cię na cały rok z Petunią !
Kotka najeżyła się i wskoczyła do klatki. Zamknęłam ją i wróciłam do samochodu, w którym już wszyscy siedzieli. Moja siostra, była cała czerwona, a mama łypała na nią groźnie co jakiś czas. Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok Petki, a klatkę położyłam sobie na kolanach.
Petunia zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła. Podniosłam do góry brwi, ale ta się nawet do mnie nie odezwała.
Ruszyliśmy, najpierw odwieźliśmy czarnowłosą do jej liceum, kiedy stanęliśmy na parkingu jej szkoły. Podała mi rękę, na co wytrzeszczyłam oczy, ale uścisnęłam jej dłoń.
- Do widzenia.- powiedziała władczym tonem.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Do zobaczenia, Petuniu.- odparłam, a ta wyszła z samochodu.
Oparłam głowę o  nagłówek i westchnęłam. Tata znowu odpalił silnik i poczułam jak ruszamy w stronę King's Cross. Jechaliśmy przez liczne ulice Londynu, omijaliśmy stare budynki domów i sklepów. Wjechaliśmy w uliczkę gdzie znajdował się Dziurawy Kocioł i wreszcie dojechaliśmy na stację.
Wysiadłam i otworzyłam bagażnik. Kufer i klatkę położyłam na wózku. Weszłam do środka i odwróciłam się do rodziców. Tak jak co roku oczy mieli zapełnione łzami.
Mocno przytuliłam matkę, a sama po policzkach poczułam gorzkie łzy. Następnie wtuliłam się w koszulę ojca, a ten ucałował mnie w czoło.
- Uważaj na siebie, kochanie.- powiedzieli równo.
- Tak jak zawsze.- uśmiechnęłam się.
- Pisz do nas codziennie.
- Oczywiście, mamo.
- Ucz się pilnie.
- Zawsze się tak uczę.
- I pamiętaj,  że cię kochamy.- wyłkała Melinda.
- Ja was też kocham.
Przytuliłam ich jeszcze raz i ruszyłam w stronę bariery na peron 9 i 3/4. Popatrzyłam na niech przez ramię i pomachałam. Rozejrzałam się dookoła i wbiegłam w ścianę.
Poczułam lekkie mrowienie, otworzyłam oczy i ujrzałam magiczny peron. Uśmiechnęłam się i wciągnęłam powietrze mimo, że było czuć tylko smar i spaliny dochodzące z lokomotywy. Wiedziałam, że już wracam do swojego domu. Tam wszyscy mnie akceptowali, nie było wojen między tymi na których mi zależało, a co najważniejsze czułam swoje miejsce na świecie. W magicznym świecie.
_______________________
I jak się wam podobało ? Mam nadzieję, że pomysł wam przypadł do gustu ;> 
Prolog, jak prolog KRÓTKI ;D 
Rozdział pierwszy będzie już dłuższy. 
Dedykacja dla Girl, Klaudii, Cupcake i Skrzata. 
No i jeszcze dla mojej marudy :* Zuzy <3 
Skoro jesteście, to zostawcie po sobie ślad, to zawsze mnie strasznie motywuje *.*
~Hermionija <3

niedziela, 7 kwietnia 2013

Sowa.

Witam wszystkich ;D
Założyłam drugiego bloga. To może coś o nim powiem.
Historia opowiada o Lily Evans, która zaczyna swój ostatni rok w Hogwarcie. No i oczywiście ten rok będzie najciekawszy ;d
Całe opowiadanie jest pisane na podstawie mojego pierwszego bloga secrets-twins-potter.blogspot.com
Lily będzie opisywać parę kartek z pamiętnika którego prowadzi dla swojej córki, którą znacie z opowiadania powyżej ;>
Mam nadzieję, że mój pomysł opisania miłości Lily i James'a wam się spodoba i będzie tutaj często zaglądać.
Pozdrawiam
~Hermionija.